Dear World: I'm coming!: Trekking w Chiang Mai / Trekking in Chiang Mai

niedziela, 11 stycznia 2015

Trekking w Chiang Mai / Trekking in Chiang Mai


Minęła prawie połowa stycznia, a ja od miesiąca siedzę na tyłku w domu (ok, niech będzie, że miesiąca z małą przerwą na Warszawę, pana lekarza od robaka w stopie i ukochany Poznań). Stagnacja, lepsze słowo na myśl mi nie przychodzi. Jak żyć? Minął miesiąc od kiedy wróciłam z Azji, a wszystko jakoś stanęło w miejscu. Humor jak wielka sinusoida, pomysłów w głowie kilka ale brakuje mi motywacji. Czas się ogarnąć! Malutkimi kroczkami skoro inaczej się nie da. Do Azji zatem powrót i w głowie i w kuchni (z przymrużeniem oka) oraz na blogu, o którego muszę bardziej dbać.


Wiele osób ma na liście ,,do zrobienia" przejażdżki na słoniach, łażenie po górach, bądź wspinaczki na pobliskie wodospady. Skoro to właśnie się tam robi: poszłam za tłumem. Do wyboru są 1, 2 bądź 3-dniowe trekkingi. W ramach oszczędności (za cały dzień atrakcji z lunchem zapłaciłam 600bht czyli 60zł) i z faktu, że plan każdego wypadu był identyczny :D wybrałam się na trek 1-dniowy. Jak zawsze poranny wyjazd i zbieranina ludzi z hosteli. Punktem pierwszym była farma motyli i storczyków. Atrakcja 15minutowa i raczej średnia dla facetów, a dla bab... cóż prawie każda lubi kolorowe kwiatki i motylki. 
 

Potem pojechaliśmy na farmę słoni. Postanowiłam, że pewnego dnia uratuję je wszystkie. Będę miała wielkie podwórko, a na nim tygrysy, słonie i niepełnosprawne zwierzątka. Stworzymy wielką, szczęśliwą rodzinę! Z resztą... o traktowaniu zwierząt w Azji tej, którą poznałam napiszę inny post, muszę się wyżalić.


Kupiłam dla mojej słonicy-matki i jej dzieciorka torebkę bananów i trzciny cukrowej. Co do samej przejażdżki do wyboru miałam ławkę uwiązaną na jej plecach lub szyję. Jako jedyna z naszej grupy wybrałam drugą opcję, z tłumaczeniem sobie, że to mniejsze zło. Ucałowałam ją, zagłaskałam, drapałam za uchem, nakarmiłam... bo niczego więcej zrobić niestety nie mogłam. Jakie to uczucie jechać na słoniu? Rzucało mną na prawo i lewo, gdy poruszała się nieco szybciej myślałam, że spadnę (co o dziwo się nie wydarzyło) i jakiś sznur wbijał mi się w nogę, a jej włosy wbijały się wszędzie - jak igiełki.


Później przetransportowali nas w klatce (dosłownie!) na drugą stronę rzeki gdzie szliśmy może z dwie godziny przez dżunglę, w upale i duchocie. Idąc czułam się bardziej jakbym... pływała. Z resztą, nie będę opisywać jak wyglądaliśmy. Ale wyobraźcie sobie, że z naszych ciuchów dałoby się wycisnąć całe wiadro potu. Co najmniej wiadro. Dotarliśmy do wodospadu, kto miał kostium wskoczył pod szybki prysznic i wrócilismy.


Nakarmiono nas dość marnym Pad Thai'em i zabrano na... rafting! Uśmiałam się, wybawiłam i rzecz jasna wyszłam z pontonu cała mokra. Każdy miał pana Taja na pontonie i właśnie oni zapoczątkowali wielką bitwę na chlapanie i wyścigi. Czekam na kolejny rafting w swym życiu, choć bardziej ekstremalny ;) Przesiedliśmy się na bambusowe tratwy. Dość śmieszna sprawa. Po wejściu i bezpośrednim usadzeniu tyłków na bambusach pływaliśmy zanurzeni w wodzie do prawie bioder :D Grunt, że działało! Polecam! 


ENG version :)

It's almost half of January and for almost a month I'm sitting on my butt at home (ok, month with a small break for Warsaw, bugfoot-doctor and in the beloved Poznań). Stagnation, the best word which came to my mind. How to live? Since I got back from Asia month passed and (somehow) everything is still the same. Humor is like big wave, there are a few ideas in my head but lack of motivation. Time to embrace! Starting from tiny baby steps, otherwise I can't do anything. Therefore I returned to Asia in my head, in the kitchen (with a wink) and finally on the blog, of which I need to take care.


Many people I've met had on their buckt-lists elephant rides, mountain hiking or climbing on the nearby waterfalls. It was what I was up to do out there: I followed the crowd. There are 1, 2 or 3-day treks. As part of the savings (for a full day with lunch attractions I paid 600bht which is around 15euro) and the fact that the plan of each trip was the same :D I went to one day trek. As always in the morning started from picking up people from hostels. The first place was a butterfly and orchid farm. Things for 15 minutes and rather average for the guys, and for ladies... well almost every single one likes colorful flowers and butterflies.


Then we went to the farm full of elephants. I decided that one day I will save them all. I'll have a big backyard with the tigers, elephants and disabled animals. We will create a big happy family! Anyway I'm going to write another post about the way they treat animals in Asia, in the part of Asia which I saw.


I bought for my mother-elephant and her baby bag of bananas and sugarcanes. As for the choice I had to ride on the bench which was tied on her back or sitting on her neck. As the only one in our group chose the second option, which I repeat to myself as smaller evil. I kissed her, stroked, was scratching behind her ear, I fed her... because I couldn't do nothing else, unfortunately, I couldn't. How does it feel to ride on an elephant? Threw me on the right and left, when she moved a bit faster I thought I will fall (which surprisingly didn't happen) a rope stabbed me in the leg.



Later they transported us in a cage (literally!) to the other side of the river where we walked maybe two hours through the jungle, in the heat and stuffiness. While walking I felt more like I was floating. I won't describe how we looked. With our clothes we could squeeze the whole bucket of sweat. At least bucket. We get there who had swimsuit jumped in to take a quick shower and we went back.

 

We get quite poor pad thai and then took for a... rafting!I laughed so bad and obviously was all wet, this time cause of splashing water ;). Everyone had Mr. Thai on the pontoon and they initiated the great battle for splashing and racing down the river. I'm  looking forard to the next rafting in my life, although more extreme one ;) We changed pontoons for a bamboo raft. Quite a funny thing. After the entry and sitting on ass directly on bamboo deck we swam immersed in water for almost hips :D Somehow it worked! Fully reccomend :)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz