Dear World: I'm coming!: Must see in Bangkok

sobota, 20 grudnia 2014

Must see in Bangkok


Na początek ciekawostka z internetów, pełna nazwa Tajska miasta brzmi: Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit. 


Co oznacza: Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobyte miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce, gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Vishnukarna . Jest to najdłuższa nazwa na świecie, wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Ciekawe czy Tajowie znają pełną nazwę... nastepnym razem spytam.


Dotarłam do Bangkoku około 4 rano, 2 godziny przed czasem. Pierwszy widoczek? Khao San Road (główna imprezowa i backpackerska ulica gdzie można kupić wszystko) a na niej kupka jedzenia bądź przetrawionego i zwróconego jedzenia, a dookoła gromadka wypasionych szczurów wciągających ową ,,potrawę" (to chyba jakiś Bangkokczański gatunek, takich tłustych mutantów nie ma nigdzie!)


 
Popełniłam paskudny błąd: zabookowałam hostel gdzie check-in time był o godzinie... chyba 14tej jeżeli dobrze pamiętam, przyszłam wcześniej, około 10tej i spałam... na kanapie w holu. Hostel nazywał się Khaosan Immjai gdzie zapłaciłam 35zł za nockę (to był jeden z mych droższych noclegów), 7 minut od Khao San, 8 osobowy dorm tylko dla kobit :D Bardzo miłe i czyste miejsce.



Miałam mnóstwo czasu  zanim dotarłam do hostelu więc siedziałam na krawężniku i obserwowałam. Około piątej/szóstej ze świątyni wyszli wszyscy mnisi, z jakimiś dziwnymi miskami. Jak się okazało zbierali oni datki (owoce, warzywa) od ludzi i błogosławili ich (tak to przynajmniej wyglądało).
 
A co tam jest do zobaczenia w Bangkoku? Otóż dość dużo, choć mi 2 pełne dni (na wiariata) w zupełności by wystarczyły :)

Świątynie, dużo porozrzucanych po mieście świątyń (ok. 400!). 


Główne to: Wat Pho, z płatnym wstępem - jakieś 2 złote (z wielkim złotym, leżącym Buddą w środku), Wat Arun - tu może 3złote albo 5 (mój numer 1), Wat Phra Kaew (ze szmaragdowym Buddą), Wat Saket za free (na Złotej Górze :D, trzeba pokonać kilka schodków)


Co do świątyń i pałacu: zawsze w nich panuje swego rodzaju sovoir-vivre. Szacunek! Przed wejściem do świątyni zostawiamy buty przed wejściem (zazwyczaj są znaki gdzie co i jak, jeżeli nie ma: zdejmij buty tak czy inaczej, dla zasady ;). NIE dla: szortów, odkrytych ramion i dekoltów - dobra rada dla kobit: zawsze noście w plecaku dużą chustę/sarong, nada się na biodra, jako szalik i w wielu innych sytuacjach o czym innym razem.

Wielki Pałac Królewski. Ładniutki z zewnątrz, wstęp kosztuje (chyba) 50zł, po całym dniu latania po świątyniach miałam jednak dość  i go sobie darowałam, może innym razem ;) Przed pałacem znajduje się ogromny park-trawnik, idealny na wieczór gdy chce się uciec od wrzawy i hałasu (trzeba uważać, bo zamykają go 23)


Khao San Road - ulica ze wszystkim co ci przychodzi do głowy ale o tym oddzielny post.


Targ Chatuchak - istny zakupowy raj. Najlepiej udać się tam w weekend, jest wtedy największy (co za tym idzie dość łatwo się zgubić, jeżeli coś Ci się spodoba - kupuj, bo drugi raz tego samego miejsca nie znajdziesz). Gdyby to zobaczył sanepid, gdyby to zobaczyło greenpeace... masakra. Widziałam wszelkie możliwe gatunki zwierząt. Wiewiórki i sowy z łańcuchami na stópkach, sowy, papugi, szczeniaki, rybki. Cały targ podzielony był na działy, nie chciałam widzieć - widziałam. Kiedyś uratuje wszystkie zwierzęta świata!

Jak się tam dostać? Najlepiej lokalnym busem :) Kosztuje grosze, a z miejsca na mapie jeżdżą 2 busy, o numerki spytajcie na przystanku, bo rozkłady wyglądają o tak:



Chinatown - Chiny w środku Tajlandii. Dużo jedzeniowej chińszczyzny, tłumy przeciskających się wąskimi uliczkami ludzi. Chaos. Najlepiej dostać się tam łapiąc taxi-łódkę (mają kilka linii, oznaczone są kolorami, ja poruszałam się pomarańczową, o wiele szybciej niż tuktukiem czy zwykłą taksówką, i taniej).


ENG version :)

At the beginning sth from the internet, the full name of capital of Thailand is: Bangkok Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit.  



What means the same as the city of angels, the great city, the eternal jewel city of the impregnable god Indra, great capital of the world, assisted by nine beautiful treasures, happy city, abounding in an enormous Royal Palace that resembles the heavenly place where governs reincarnated god, a city given by Indra built by Vishnukarna. It is the longest name in the world, into the Guinness Book of Records. 


I wonder whether the Thai people know the full name... next time I'm gonna ask.

I got to Bangkok about 4 in the morning, two hours ahead of time. First view? Khao San Road (the main
backpackers and party street where you can buy everything)  with pile of food or digested food on the grounds with sitting around rats (probably it's some special rat species such mutants, soooo fat bastards!)

 

I made a stupid thing booked hostel where the check-in time was at 2 am... if I remember well, I came early and I slept on the couch in the lobby. Hostel was  called Khaosan Immjai 12$ per nite, 7 minutes from the Khao San, 8 bed dorm only for woman :D Very nice and clean place


In the morning I  had a lot of time so I was sitting and watching. About a fifth/sixth am I saw a lot of monks who came out from the temple with some strange bowls. As it turned out they were collecting donations (fruits, vegetables) from the people and blessed them (at least it seemed).


And what to see in Bangkok?

Temples, many temples around the city (approx. 400!). The main ones are: Wat Pho with entrance fee - around 1,5$ (with a big gold lying Buddha), Wat Arun for maybe 2$ (my number 1!), Wat Phra Kaew (with the emerald Buddha), Wat Saket for free (the one on Golden Mount :D, just need to climb a bit)



As for the temples and the palace: there is always kind of sovoir-vivre. Respect! Before entering the temple leave shoes in front of entrance (usually there are signs where what and how, if there isn't: take off your shoes anyway, on principle ;)). NO for: shorts, exposed shoulders and necklines - good advice for girls: always have in your backpack large scarf/sarong, you can put it on your hips, shoulders.

 

Grand Palace. Nice one! Entrance fee (I think) it was around 500bht so around 17$ after a day of flying around the temples I had enough and gave it myself, maybe next time ;) In front of the palace there is a huge park-lawn, perfect for an evening when you want to get away from the bustle and noise (be careful, because it closes 11pm, I think). To enter here you NEED to have long pants, even scarf doesn't help.


 
Khao San Road - the street with everything you can imagine but about that: separate post.

  

Chatuchak Market - shopping paradise. Best to go there on a weekend, it is the largest (it's quite easy to get lost, if you like something just buy it because you will not find the same place). If greenpeace woudl see that... massacre. I've seen every possible species there. Squirrels and owls with chains on foot, parrots, puppies, fish. The whole market was divided into sections, I didn't want to see that one but I saw. One day I will save all the animals of the world! How to get there? The best way is to catch a local bus.


It costs pennies and  from the place which is marked on the map there are 2 buses, just ask for the numbers on the stop, because the schedule looks like this one above ;)


Chinatown - China in the middle of Thailand. A lot of the Chinese food, crowds in the narrow streets. Chaos. The easiest way to get there is water-taxi. They have few lines (instead of numbers etc they have different colors, I used orange line from piere close to Arun paid maybe 40bht or even less).


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz